Konsekwencje powstań narodowych w XIX wieku dla polskiej tożsamości narodowej

Tomasz Gąsowski

Badanie tożsamości narodowej to jedno z bardziej atrakcyjnych wyzwań dla humanistyki, w tym także historyków dziewiętnastego stulecia, które w Polsce – przypomnijmy dla porządku – zazwyczaj zamyka się datami 1795-1914/18. Dziewiętnastego dlatego, przynajmniej w tym punkcie na ogół wszyscy są zgodni, że w swej nowoczesnej postaci pojawiła się ona wśród Polaków właśnie w tym stuleciu, podobnie jak to się działo w wielu innych krajach europejskich[1]. Czy i ewentualnie w jakiej postaci występowała ona wcześniej – to już przedmiot sporu czy przynajmniej dyskusji[2].

Kluczowe miejsce wieku XIX w tym procesie związane jest z zasadniczymi przemianami społeczeństw/narodów europejskich. Nastąpił wówczas kres systemu feudalnego i będącego jego produktem społeczeństwa stanowego, opartego na kryterium urodzenia, a jego miejsce zajął nowy ład społeczny typu kapitalistycznego czy burżuazyjnego, w którym zasadnicze granice między poszczególnymi grupami społecznymi kształtowane są przez stan posiadania i poziom wykształcenia. Jest to więc czas, jak to określił jeden z wybitnych polskich badaczy tej problematyki Tadeusz Łepkowski, „narodzin nowoczesnego narodu”[3]. Epokę tę, której początek można przesunąć na ostatnią ćwierć XVIII w., symbolicznie niejako zamykać może opublikowanie przez Romana Dmowskiego w 1903 r. Myśli nowoczesnego Polaka.

Atrakcyjność tej problematyki badawczej ma jednak pewną specyficzną właściwość. Jest nią nieokreśloność samego pojęcia tożsamości narodowej – częściej w polskiej literaturze określanej zresztą mianem świadomości narodowej, a czasem łączącej się z jeszcze innymi określeniami: charakterem narodowym, patriotyzmem czy nacjonalizmem – oraz kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej metodologii badawczej[4]. Rodzaj świadomości czy poczucie tożsamość to nic innego, jak stan ducha jednostki. Jego odtworzenie wymaga zwykle zastosowania subtelnych procedur badawczych. Jest to szczególnie trudne w odniesieniu do przeszłości, co wielokrotnie podkreślał w swych rozważaniach znakomity znawca dziewiętnastowiecznej historii Stefan Kieniewicz[5]. Jak zatem zbadać coś tak ulotnego, uchwycić rzadko tylko werbalizowane czy racjonalizowane, nieuchwytne często nawet przez samego człowieka własne emocje i odczucia? Przy pomocy jakich źródeł i procedur badawczych to czynić? Jak wreszcie dokonać projekcji odczuć jednostki na większą zbiorowość – grupę społeczną, terytorialną czy tym bardziej cały naród.

Szukanie odpowiedzi na te pytania nie jest sprawą nową. Próby definiowania tych zjawisk pojawiły się już w pierwszej połowie XIX stulecia. Jako przykład dziewiętnastowiecznego rozumienia tożsamości narodowej niech posłuży zatem fragment tekstu zamieszczonego w tomie Kroniki Emigracji Polskiej z 1837 r. Czytamy tam, że narodowość jest to zbiór wszystkich cech rodzimych i historycznych, zmysłowych i umysłowych rozróżniających jeden naród od drugiego – zbiór warunków indywidualności narodowej; jest to udzielność przyrodzona narodu, która jest podstawą, duszą, rękojmią udzielności politycznej. Spólność krwi, Religia, Mowa, Literatura, Prawa, Obyczaje, Zwyczaje, Pomniki, Ziemia na koniec, a na niej groby ojców – oto pierwiastki narodowości[6].

Zdaniem innego świetnego znawcy tej problematyki, Jerzego Jedlickiego, badanie świadomości narodowej jak każde takie wielkie zadanie, jest nierozwiązywalne na gruncie naukowym – ani w teorii, ani w praktyce. Studia nad nim są jednak ważnym ćwiczeniem intelektualnym, a jego konceptualizacja jest ciągle źródłem inspirującego dyskursu i przynosi bogaty plon pożytecznych opracowań na różnych polach[7]. Spróbujmy więc i my włączyć się w ten dyskurs, koncentrując się na zadanym temacie.

W wieku XIX dokonały się zasadnicze zmiany dwóch głównych komponentów tytułowej problematyki. Po pierwsze więc zmienia się treść owej tożsamości i po drugie skład grupy jej nosicieli. Tożsamość narodowa tych spośród mieszkańców chylącej się ku upadkowi Rzeczpospolitej, którzy się z nią w jakiś sposób identyfikowali, nie jest prosta do zdefiniowania. W interesującym nas okresie następuje jednak bardzo czytelna jej ewolucja, od państwowo-ojczyź­nianej do narodowo-ludowej[8]. Jeszcze przed końcem XVIII w. pojawia się wyznaczająca jej kierunek ważna proklamacja zawarta w Pieśni Legionów Polskich: „Jeszcze Polska nie umarła / Kiedy my żyjemy” oraz „Przejdziem Wisłę przejdziem Wartę / Będziem Polakami”. Z tych sformułowań możemy wysnuć dwie konstatacje. Po pierwsze więc istnieje jakaś Polska. Czy jest ona w pełni identyczna z Rzeczpospolitą – nie wiadomo. I po drugie zamieszkują ją Polacy. Zatem aby w pełni być Polakiem, trzeba mieszkać na tej ziemi. Nie ma tu mowy o języku, wyznaniu czy kulturze, ale jest prosta relacja, którą można potraktować jako zapowiedź otwartego obywatelstwa. No i oczywiście jeszcze jedna, z naszego punktu widzenia szczególnie ważna okoliczność. Oto wyrazicielami takiej myśli i takiej postawy są ludzie, którzy nie zaakceptowali upadku państwa i niewoli lecz podjęli walkę zbrojną o niepodległość, o wskrzeszenie państwa. Państwa ale jakiego? Odpowiedź jest jasna – państwa Polaków. Zaś sama walka staje się równocześnie obowiązkiem Polaka. W ten sposób domyka się pewien ciąg myślowy: Polska – Polacy – niepodległość – walka.

W tym samym czasie z nieco innego kręgu wypływa podobna myśl łącząca Polaków i polskość z zadaniem walki o niepodległość. To opublikowana w 1800 r. broszura autorstwa sekretarza Kościuszki Józefa Pawlikowskiego, której inspirację przypisuje się Naczelnikowi – Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość?A więc niezależnie od składu mieszkańców niedawnej Rzeczpospolitej i jej zasięgu terytorialnego, to zadanie przypisuje się Polakom. Kim oni są – nie wiadomo i tak, jak poprzednio, różnie można interpretować treść owej kategorii. Wysiłki niepodległościowe, w tym czyn zbrojny pierwszych dekad niewoli, nie przyniosły spodziewanego sukcesu. Nic dziwnego, że rozgoryczony decyzjami kongresu wiedeńskiego gen. Amilkar Kosiński pisał w 1817 r. do swego dawnego dowódcy Jana Henryka Dąbrowskiego: „w uroczystych sojuszach, rozdzielające naród polski mocarstwa w Wiedniu za godło dawnej świetności zaręczyły Polakom narodowość”[9]. Tym niemniej czynnik niepodległościowy jest od samego początku jednym z głównych składników rodzącej się nowej polskiej tożsamości narodowej, bywało, że składnikiem dominującym. Nie mogło być wszak inaczej, kiedy w formie powtarzalnej, niemal cyklicznej, stanowiła ona jeden z naczelnych wyznaczników polskiego losu w ciągu półtora wieku. Nie oznaczało to jednak prostej i bezkrytycznej akceptacji powstańczej drogi jako jedynej i najlepszej dla Polaków, a co za tym idzie również powstańczego etosu jako wzorca wychowawczego.

II.

Groźba utraty wolności, a następnie ostateczny upadek Rzeczpospolitej sprawił, że część obywateli – początkowo niemal wyłącznie pochodzenia szlacheckiego – zdecydowała się walczyć orężnie w jej obronie, a następnie o jej odzyskanie. Tak zrodził się nurt insurekcyjny, który miał istotny wpływ na postawy i zachowania Polaków w czasach niewoli, stawiał ich przed trudnymi wyborami, wymagał zawsze poświęcenia, często ofiar. Wyrastał on z wcześniejszego przywiązania do wolności, jako pewnej, być może nadrzędnej cechy konstytutywnej tożsamości Polaków. Nierzadko bywał także najlepszą przepustką do polskości dla tych, którzy Polakami nie byli, a stać się nimi chcieli. Dotyczyło to zarówno przedstawicieli warstw innych niż szlachecka (mieszczanie, chłopi, Żydzi) lub innej narodowości, np. synów austriackich urzędników osiedlonych w Galicji, a nawet bardziej egzotycznych przybyszów. Gorączka romantyczna, rozpalająca nad wyraz szybko i skutecznie młodzieńcze głowy w pierwszej połowie XIX w., podobnie jak w całej zresztą Europie, dostarczała wystarczająco silnej podniety do udziału w polskich powstaniach[10].

Ten ciąg insurekcyjny rozpoczął się jeszcze przed upadkiem Rzeczpospolitej, najpierw konfederacją barską[11], potem powstaniem kościuszkowskim, którego bardziej narodowy niż stanowy charakter, ze znacznym udziałem chłopów i mieszczan, był również zapowiedzią nadciągających zmian. A potem próby powstańcze po III rozbiorze, Legiony Dąbrowskiego kończące wiek XVIII i otwierający następne stulecie udział tysięcy Polaków w wojnach napoleońskich. Wiek XIX, wiek niewoli, miał optymistyczny początek w postaci pojawienia się namiastki niepodległej polskiej państwowości – Księstwa Warszawskiego – z własnym władcą, sejmem, administracją, no i oczywiście armią w dobie napoleońskiej. Wszelako najważniejsze, niejako centralne wydarzenia w tym cyklu to dwa wielkie, choć bardzo różniące się między sobą powstania, określane mianem narodowych – listopadowe i styczniowe. Ale pamiętać trzeba także o innych zrywach insurekcyjnych, mających bardziej ograniczony, lokalny czy regionalny zasięg – powstaniach: krakowskim (1846) i poznańskim (1848).

Cykl tych zrywów można określić mianem generacyjnego. Oto do pewnego momentu – przełomem była tu klęska powstania styczniowego – każda nowa generacja młodych Polaków, wkraczająca w dojrzałość mniej więcej co 16 lat, rozpoczynała od jakiegoś czynu zbrojnego walkę o niepodległość. Potem ci, co przeżyli, dokonywali kolejnych i mocno niekiedy różniących się do siebie wyborów dalszej drogi. Przykładów mamy aż nadto. Na tytułowy, wzięty z książki Tomasza Łubieńskiego dylemat: Bić się czy się nie bić? odpowiadali „bić!”[12]. Niezależnie od wcześniejszych doświadczeń uważali bowiem, że moralnym obowiązkiem Polaka, powinnością, od której nie można się uchylić niezależnie od takiej czy innej racjonalnej argumentacji, jest walczyć o niepodległość, przelać krew za Polskę, jeśli trzeba – oddać za nią życie. Takie też wzorce postaw nad wyraz skutecznie lansowała ówczesna romantyczna polska kultura. Zwłaszcza wielka literatura romantyczna, szczególnie poezja Mickiewicza, walnie przyczyniła się do upowszechnienia takiego wzorca i nadania mu najwyższej rangi, wręcz na poły religijnej. Sprzyjał temu również stale rozwijający się kult bohaterów,zwłaszcza Kościuszki i księcia Józefa. Młody powstaniec jawił się najszlachetniejszym wcieleniem Polaka, także w oczach cudzoziemców. Bo oto w etosie powstańczym pojawił się w dobie Wiosny Ludów nowy element. Oto walczyć miano nie już tylko za „naszą”, ale także i „waszą” wolność. „Kochaliśmy Hindusów, mieszkańców Kaukazu, Albańczyków, Basków i południowych Słowian” – zauważał Ignacy Daszyński wspominając te lata[13]. Czynne, lub choćby bierne kultywowanie tego etosu, uważane było za podstawowe kryterium patriotyzmu. Takie też wychowanie domowe odbierali synowie od swych Matek-Polek, jak pięknie o tym pisał Piłsudski na własnym przykładzie[14]. Potem nastąpiła dłuższa przerwa. Klęska powstania styczniowego przerwała ten ciąg. Idea walki zbrojnej o niepodległość odżyła dopiero na początku XX w., już za sprawą innych, nie szlacheckich przywódców i po części innych też uczestników. Początki były trudne, albowiem „idea walki o niepodległość przechowywana zrazu przez garść pogrobowców powstania styczniowego, długo ledwie tli się pod popiołem… Pogardzana, potępiana, zwalczana, chroni się w podziemiach konspiracji, kołacząc się po ubogich izdebkach emigrantów, po poddaszach studenckich i suterenach robotniczych. Klęskami znaczy swą drogę”, oceniali wydawcy I tomu Niepodległości w 1929 r.[15] Najpierw pojawiła się podczas wydarzeń rewolucji 1905 r. w Królestwie Polskim, a potem dojrzewała i rozwijała się krzewiona ponownie przez intelektualistów ale i część polityków, by eksplodować w sierpniu 1914 r. Nieudane powstanie antyrosyjskie planowane przez Józefa Piłsudskiego przyjęło ostatecznie postać – tak jak na początku całej epoki – czynu legionowego młodych Polaków[16]. Za finał zaś uznać wypada powstania o ponownie lokalnym zasięgu – wielkopolskie oraz trzy powstania śląskie. Tak więc epoka insurekcyjna rozpoczęta w 1768 r., kończy się w 1921 r., obejmując w sumie 153 lata, tj. życie co najmniej 6 generacji Polaków. W jej obrębie mieści się także działalność konspiracyjna, spiski i sprzysiężenia mające na celu zazwyczaj przygotowanie kolejnego zrywu powstańczego. Zaliczam do niej również akt niezgody na klęskę w postaci emigracji politycznej, jaka pojawiła się po raz pierwszy po przegranej wojnie 1793 r. Trzeba wreszcie wspomnieć na koniec o dwu sytuacjach powstańczych, tak przynajmniej określonych przez kilku poważnych historyków, a to z listopada, odpowiednio 1806 w Wielkopolsce i 1918 r., głównie w Kongresówce[17]. Pierwsze z nich to pospolite ruszenie szlachty, ale także z nieznacznym udziałem mieszczaństwa i chłopstwa w zaborze pruskim jesienią 1806 r. Było ono niejako odpowiedzią na zachętę skierowaną przez Napoleona do Dąbrowskiego i Wybickiego w Berlinie: „Zobaczę,jeżeli Polacy godni być narodem”[18]. Drugie zaś to po części zorganizowane przez Polską Organizację Wojskową, a po części spontaniczne rozbrajanie okupantów w listopadzie 1918 r.[19]

Jest to więc w sumie ogromny zasób wydarzeń, doświadczeń i przeżyć jednostkowych oraz zbiorowych, wielki ładunek emocji, które w tej czy innej formie utrwalały się w polskiej tradycji, umysłach i sercach, kształtując polską tożsamość. I rzecz charakterystyczna – poza jednym momentem roku 1863 klęska czy przegrana nie były argumentami na rzecz poniechania dalszych niepodległościowych wysiłków. Polska irredenta, choć chwilami słabła i zdawała się zanikać, nigdy w istocie nie przestała stanowić wyzwania przynajmniej dla części kolejnej generacji naszych rodaków[20].

Każdy z tych zrywów powstańczych był inny, inny też wywierał wpływ na umysły i emocje ludzi. Wystarczy porównać dwa, a właściwie trzy – bo przecież insurekcja kościuszkowska była nim bez wątpienia – wielkie powstania narodowe. W wizji artysty „powstanie listopadowe rozbłyska jak fajerwerkowy finał baśni napoleońskiej, styczniowe to zgrzebna proza protokołu i pamiętnika”. I dalej: „…tam amaranty, błękity, tu czerń, brązy, zszarzałe biele, tam czaka podchorążych, tu druciane okulary Traugutta, tam posągi antyczne w Łazienkach, tu ceglany mur Cytadeli”[21]. Każdy też pozostawiał po sobie ideowe dziedzictwo oraz konkretną spuściznę na obszarze swego zasięgu i wśród ludzi, których bezpośrednio dotykał. Ważnym ich składnikiem była nie tylko sama walka zbrojna, która najmocniej oddziaływała na emocje, ale także mniej rzucający się w oczy, a ważny fakt, że podczas powstań dochodziło do odradzania się polskiej państwowości. W przypadku powstania listopadowego było to funkcjonujące przez blisko dziesięć miesięcy (od grudnia 1830 do października 1831 roku) niepodległe państwo obejmujące w przybliżeniu obszar Królestwa Kongresowego.Posiadało ono pełną strukturę ustrojową, system prawny, instytucje, a jego organy sprawowały suwerenną władzę na tym terytorium. Polska była więc znowu realnym bytem[22]. Zgoła inaczej było w powstaniu styczniowym, ale i wówczas mieszkańcy zaboru rosyjskiego mogli odczuć dotyk niewidzialnej ręki polskiego państwa, która zgodnie z dekretem Rządu Narodowego nadawała chłopom ziemię. Jej fizyczny dotyk mogli też poczuć oporni w realizowaniu uwłaszczenia. Tajemne Państwo Polskie, pierwszy, ale nie ostatni wytwór zniewolonego narodu polskiego, działało przez blisko rok całkiem sprawnie[23].

Jednak emocje, jak też racjonalne refleksje wywołane kolejnymi zrywami, nie były bynajmniej jednolite i jednorodne. Powstania miały wszak swoich krytyków, a nawet zagorzałych przeciwników. Przed wybuchem, a już zwłaszcza po każdorazowej klęsce, ich głosy padały na podatny, bo świeżo zroszony krwią młodych zapaleńców grunt. Jednak, trzeba to podkreślić, przeciwnicy czy krytycy powstań nie byli (z nielicznymi wyjątkami) postrzegani jako zdrajcy czy zaprzańcy, apostaci polskości[24]. Ich opinie przydawały natomiast polskiej tożsamości narodowej nowych barw i treści. Stawiali oni bowiem niezmiernie ważne pytanie: Czy lepiej jest dla Polski pięknie zginąć czy też może żyć i pracować?[25] W ten sposób reakcja na powstania wnosiła do budowanej polskiej tożsamości narodowej inny, nowy składnik. Stawała się ona, zgodnie z przyjętym podczas powstania listopadowego wzorcem narodowej flagi, nie tylko czerwona, ale i biała. W ten sposób formował się jej wariantowy kształt. Obok narodowej solidarności w walce pojawia się jej inna wersja – narodowa solidarność w pracy.

Etos powstańczy zyskał wcześnie konkurenta w postaci zwolenników pracy organicznej, „organiczników” – jak ich często nazywano, obrońców i krzewicieli polskości innymi niż walka zbrojna metodami. To wiązało się zaś z szerszym jeszcze zagadnieniem sposobu uprawiania polskiej polityki w dobie niewoli. Przyjęto te dwa sposoby określać, bardzo umownie zresztą, mianem romantycznego i realistycznego, a za ich czołowych reprezentantów uznawać Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego[26]. W praktyce jednak oba nurty często się mieszały i przenikały, a poszczególni ludzie nierzadko na swojej drodze życiowej przebywali oba te etapy, zazwyczaj w następującej kolejności: powstańcza młodość i praca organiczna w wieku dojrzałym, pomijając pojawiające się tu z rzadka przypadki zdrady[27]. Dla zwolenników takiej postawy hasło Gloria victis było raczej przestrogą niż zachętą do wkroczenia na drogę martwych poprzedników. Bo przecież, jak pisał Poeta:

Zwyciężonemu za pomnik grobowy
Zostaną suche drewna szubienicy,
Za całą sławę krótki płacz kobiecy
I długie nocne rodaków rozmowy.
Adam Mickiewicz, Wiersz do Matki Polki, 1830

Wydaje się jednak, że mimo świadomości takiego finału, postulat budowy kolei czy też szerzenia oświaty był dla większości Polaków znacznie mniej porywający niż wizja walecznej młodzieży wspaniale nakreślona kredką Artura Grottgera. Dlatego też ona właśnie stała się wzorcem i głównym składnikiem polskiej tożsamości, wykształconej w XIX stuleciu, a przeniesionej w wiek XX. Młodzi powstańcy warszawscy z sierpnia 1944 r. byli jej naturalnymi kontynuatorami. Czy to dobrze, to inna kwestia.

Raz jeszcze wypada nawiązać do wyjściowej konstatacji, że wiek XIX oznaczał nie tylko kształtowanie się wzorców narodowej tożsamości pod wpływem dążeń i działań insurekcyjnych, ale także jej rozprzestrzenienie się na inne, wielkie grupy społeczne. Najprostsza sprawa była z inteligencją i nie ma potrzeby rozwijania tu tego wątku. Znacznie bardziej złożona i trudniejsza z robotnikami, a zwłaszcza chłopstwem. Tymczasem to właśnie owe warstwy stanowiły potencjalnie trzon narodu. Bez nich jego trwanie, nie mówiąc już o rozwoju, było na dłuższą metę niemożliwe. Proces przenikania elementów polskiej tożsamości narodowej do niższych warstw społecznych, przede wszystkim do chłopstwa, był długi i trudny. Piękny i obiecujący początek za sprawą powstania kościuszkowskiego nie doczekał się równie owocnej kontynuacji. W XIX stuleciu dochodziło na tej drodze do dramatycznych zderzeń pomiędzy polskimi, tj. szlacheckimi patriotami a chłopami. Najbardziej przejmującym przykładem była galicyjska rabacja z 1846 r., kiedy to chłopstwo z wielkim zapałem i uciechą wyrzynało najpierw nielicznych powstańców a potem już wszystkich podejrzanych o to, że są Polakami, a więc wrogami „dobrego cesarza” i nich samych – chłopów[28]. Ale już w 1838 r., a więc na kilka dobrych lat przed galicyjską rabacją, działacz Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, belwederczyk i romantyczny poeta Seweryn Goszczyński trzeźwo ostrzegał, że „lud polski” nie tylko nie uważa się za Polaków, ale owych Polaków utożsamianych z panami nie cierpi[29]. Tylko szlachta – zdaniem poety – jest „jedyną przechowywaczką (!) świętego ognia przeszłego życia i narodowości polskiej”. A mimo to zdaniem wielu romantyków, ale także ich następców i zarazem krytyków, prosty lud uchodził za skarbnicę wyznaczników narodowości[30]. Dużo czasu, a i krwi musiało upłynąć, by to wrogie nastawienie zaczęło zanikać. Ilustruje to pełna goryczy scena z powstania styczniowego, pióra piewcy insurekcyjnej postawy Żeromskiego w Rozdziobią nas kruki, wrony. Dopiero pod koniec XIX w., w efekcie ogromnego wysiłku wielu różnych ludzi, inteligentów, księży, działaczy narodowej demokracji pracujących ofiarnie całe dziesięciolecia wśród ludu, zaczęły rysować się wyrwy w tym wrogim nastawieniu. Rewolucja 1905 r. pokazała, że część robotników jest już gotowa na czynne włączenie się do walki o niepodległość. Także niewielka grupa Żydów stała się uczestnikami dążeń niepodległościowych Polaków – patrz opowieść Piłsudskiego. Wszakże opis stanu ducha najbardziej wyrobionego obywatelsko, a i patriotycznie modelowanego m.in. za sprawą Kościoła i szkolnej edukacji chłopstwa galicyjskiego z przełomu XIX i XX w., sporządzony piórem jego znakomitego reprezentanta Wincentego Witosa, był daleki od optymizmu. „Chłopi w swej masie bali się Polski niesłychanie, wierząc, że z jej powrotem przyjdzie na pewno pańszczyzna i najgorsza szlachecka niewola”[31]. Po wybuchu „wielkiej wojny” te ogromne pokłady nieufności ciągle łatwo nie ustępowały. Jeszcze w 1916 r. jakiś starszy chłop w Kieleckiem radził życzliwie legioniście: „Ej, panie Polak, trzeba tego orzełka zdjąć, bo jak nasz wróci, to będzie źle”[32]. Lata 1918-1920, a więc narodziny II Rzeczpospolitej i walki o jej granice, zwłaszcza śmiertelny bój w jej obronie w sierpniu 1920, ogromnie przyspieszyły proces dojrzewania chłopstwa do polskości, ale bynajmniej go nie zakończyły.

III.

Tak więc zrodzony na początku romantycznego XIX stulecia etos powstańczy, nakazujący walkę o wolność, także „naszą i waszą”, następnie krzewiony przez literaturę oraz sztukę i osadzony trwale w kulturze, stał się ostatecznie ważnym składnikiem polskiej narodowej tożsamości[33]. Być może odróżnia nas ona, inna sprawa czy korzystnie, od europejskich sąsiadów, jeśli oczywiście coś takiego, jak charakter narodów, istnieje w ogóle[34]. Funkcjonowanie tego etosu potwierdziło się również w XX stuleciu, zarówno w latach I, jak II wojny światowej, a także po 1945 r. Dopiero następne dekady PRL-u przytłumiły znacznie czy też wprost odrzuciły tę orientację. W kontekście tych rozważań jawi się naturalnie pytanie o zryw „Solidarności”, ile było w niejpowstańczego etosu, ile chłodnego realizmu[35]. Być może była ona po prostu finalnym efektem mieszania się obu w postaci swoistego polskiego „romantywizmu”[36].

 

Tekst pochodzi  z wydanej przez Ośrodek Myśli Politycznej książki Polska czyli… Idee wspólnoty politycznej i tożsamości narodowej w polskiej tradycji intelektualnej, red. Arkady Rzegocki, Kraków 2011.

[1]     John J. Kulczycki, Źródła nowoczesnej polskiej tożsamości narodowej. Perspektywa amerykańska, „Sprawy Narodowościowe”, Seria Nowa 1997, t. VI, z. 2, s. 105.
[2]     Por. Roman Grodecki, Powstanie polskiej świadomości narodowej, Katowice 1946.
[3]     Tadeusz Łepkowski, Polska – narodziny nowoczesnego narodu 1764-1870, wyd. 2, Warszawa 1967.
[4]     Wojciech J. Burszta, Społeczno-kulturowy kontekst niepodległościowych postaw Polaków, [w:] Między irredentą, lojalnością a kolaboracją. O suwerenność państwową i niezależność narodową. Polska myśl polityczna XIX i XX wieku, t. 11, Wrocław 2001, s. 43 i n
[5]     Teksty zawarte w tomie: Stefan Kieniewicz, Historyk a świadomość narodowa, Warszawa 1982, passim.
[6]     Cyt. za: T. Łepkowski, Polska – narodziny…, s. 233.
[7]     Jerzy Jedlicki, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku, Warszawa 1988, s. 7.
[8]     T. Łepkowski, Polska – narodziny…, s. 508.
[9]     Cyt. za: T. Łepkowski, Polska – narodziny…, s. 233.
[10]   Akcentuje to mocno Andrzej Kijowski, Listopadowy wieczór, Warszawa 1971, s. 8 i n.
[11]   Zasługuje ona na włączenie do tego cyklu, choć nie wszyscy historycy podzielają ten pogląd, por. Arkadiusz Michał Stasiak, Patriotyzm w myśli konfederacji barskiej, Lublin 2005, s. 43 i n. oraz 125 i n.
[12]   Tomasz Łubieński, Bić się czy się nie bić? O polskich powstaniach, wyd. 2, Warszawa 1997.
[13]   Ignacy Daszyński, Pamiętniki, Warszawa 1957, t. 1, s. 23.
[14]   Józef Piłsudski, Jak stałem się socjalistą, [w:] Pisma zbiorowe, t. 2, Warszawa 1989, s. 46.
[15]   „Niepodległość” 1929, t. 1, s. 2, Słowo wstępne.
[16]   Szeroko analizuje tę sytuację w najnowszej pracy Leszek Moczulski, Przerwane powstanie polskie 1914, Warszawa 2010, passim.[17]   Byli to m.in. Jerzy Łojek, Tadeusz Łepkowski i Piotr Łossowski.[18]   Szerzej o tym pierwszym „powstaniu wielkopolskim”, Marek Rezler, Jan Henryk Dąbrowski, Poznań 1982.
[19]   Piotr Łossowski, Jak Feniks z popiołów: oswobodzenie ziem polskich spod okupacji w listopadzie 1918 roku, Łowicz 1998, passim.[20]   Por. Włodzimierz Suleja, Kosynierzy i strzelcy: rzecz o irredencie, Wrocław 1997.
[21]   Wiktor Woroszylski, Zapiski z kwartalnym opóźnieniem, „Więź” 1983, nr 5.
[22]   Por. Władysław Zajewski, Powstanie listopadowe 1830-1831: polityka, wojna, dyplomacja, Toruń 2003.
[23]   Franciszka Ramotowska, Odradzanie się państwa polskiego w epoce porozbiorowej, Warszawa 2009,passim.
[24]   Elżbieta Kaczyńska, Zagadnienie apostazji narodowej. O zdradzie, donosach i agentach – Polakach (zabór rosyjski 1815-1914), [w:] Między lojalnością, irredentą a kolaboracją. O suwerenność państwową i niezależność narodową (1795-1989), Polska myśl polityczna XIX i XX wieku, t. 11, Wrocław 2001, s. 166 i n. Także Magdalena Micińska, Zdrada córka nocy: pojęcie zdrady narodowej w świadomości Polaków w latach 1861-1914, Warszawa 1998,passim.
[25]   Tak rozumował i drugą drogę obrał świadomie w wieku 18 lat wybitny działacz gospodarczy i polityk galicyjski końca XIX wieku Stanisław Szczepanowski, zob. Leszek Kuberski, Stanisław Szczepanowski 1846-1900: przemysłowiec, polityk, publicysta, Opole 1997.
[26]   Tomasz Gąsowski, Pierwiastki realizmu i idealizmu w wizjach odzyskania niepodległości Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego, [w:] Patriotyzm i zdrada. Granice realizmu i idealizmu w polityce i myśli polskiej, red. Jacek Kloczkowski, Michał Szułdrzyński, Kraków 2007, s. 103 i n.
[27]   Przykładów takich właśnie biografii jest wiele: Paweł Popiel, Dezydery Chłapowski, Karol Marcinkowski, Leon Sapieha i in. Szerzej o tym Stefan Kieniewicz, Dramat trzeźwych entuzjastów. O ludziach pracy organicznej, Warszawa 1964, passim.
[28]   Jan Kracik, W Galicji trzeźwiejącej, krwawiącej, pobożnej, Kraków 2008.
[29]   Tomasz Kizwalter, O nowoczesności narodu: przypadek polski, Warszawa 1999, s. 229.
[30]   Dorota Simonides, Patriotyzm, tożsamość narodowa, [w:] Patriotyzm. Tożsamość narodowa. Poczucie narodowe, red. Ewa Nowicka–Włodarczyk, Kraków 1998, s. 25 i n.
[31]   Wincenty Witos, Moje wspomnienia, t. 1, Paryż 1964, s. 132 i n.[32]   Jan Hupka, Z czasów wielkiej wojny. Pamiętnik niekombatanta, Niwiska 1936, s. 66-67.
[33]   Jerzy Borejsza, Rewolucjonista polski – szkic do portretu, [w:] Polska XIX wieku. Państwo, społeczeństwo, kultura, Warszawa 1977, s. 254 i n.
[34]   Tadeusz Łepkowski, Uparte trwanie polskości: nostalgia, trwanie, nadzieje, wartości, Londyn 1989, s. 35.
[35]   Ryszard Terlecki, Realizm i idealizm w czasach pierwszej „Solidarności”. Między zdradzonym powstaniem a samoograniczającą się rewolucją, [w:] Patriotyzm…, dz. cyt., s. 193 i n.
[36]   Por. bp. Stanisław Frankiewicz, Romantywizm, „Więź 1994, nr 4, s. 33.